Podczas, gdy wszystkie media przedstawiają podsumowania tego, co było ważne w ustępującym 2011 roku, magazyn Modern Painters publikuje w swoim grudniowym numerze listę 100 artystów, których warto obserwować w następnym, czyli 2012. Wśród wybranej setki, (zabrało mi to trochę czasu, żeby przez nią przebrnąć!) jest jedna polka. Ponieważ nazwisko artystki jest dla mnie zupełnie nowe, postanowiłam więc poszukać informacji o osobie, na którą powinniśmy «mieć oko». Urodzona w 1978, w Krakowie, a mieszkająca w Nowym Jorku Anna Ostoya, ma za sobą studia w Parsons School of Art and Design w Paryżu oraz w Städelschule we Frankfurcie nad Menem. Przez rok (2008 – 2009) uczestniczyła w Whitney Independent Study Program w Nowym Jorku. Jak możemy przeczytać na stronie reprezentującej ją nowojorskiej Bortolami Gallery, Ostoya ma za sobą kilka solowych wystaw, między innymi w Silberkuppe w Berlinie (2011), Tegenboschvanvreden w Amsterdamie (2011), Galerii Foksal w Warszawie (2010) czy w Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu (2010).
W lutym 2011 roku
Ostoya podjęła wyzwanie - tworzenia przez miesiąc jednej pracy
dziennie - 28 obrazów podczas 28 dni. Systematycznie, każdego dnia
artystka rozpoczynała nowy kolaż na bazie codziennej prasy,
magazynów i wydruków internetowych. Do nich dodawała farbę
akrylową i płatki złota. Wyprodukowane w sztywnej dyscyplinie
prace, na których mieszały się tani papier i szlachetne złoto,
zostały pokazane 1 marca w Bortolami Gallery. Cykl Exposures możecie zobaczyć tutaj. Natomiast bezskutecznie
starałam się znaleźć na youtube film Ostoyi, Taniec,
pokazywany sześć lat temu w krakowskiej galerii Zderzak. Zamiast niego zobaczyłam krótkie, półtoraminutowe wideo zrealizowane przez artystkę dla grupy
punkrockowej Pornoheft.
........................................................................................................................
.
........................................
Na zdjęciu: Anna
Ostoya, Exposures:
20.02.2011. Gazeta
i akryl na płótnie, 61 x 50.8 cm. Courtesy Bortolami Gallery.
No comments:
Post a Comment